piątek, 4 października 2013

Tydzień pierwszy za mną

Wrażenia? Nie wiem. Niektóre przedmioty zaczynamy dopiero w przyszłym tygodniu, więc ostra jazda ze studiami dopiero wtedy się zacznie. Chociaż anatomia już powoli daje popalić. Mokre preparaty mieliśmy na drugich ćwiczeniach. Najpierw mieliśmy kości, potem mięśnie rąsi. Kończyny jedne w lepszym, inne w gorszym stanie mamy, ale to co najważniejsze udało nam się zobaczyć i rozpoznać. Jakieś zahamowania na początku były, musiałyśmy prosić chłopaków, żeby przenieśli nam naszą kończynę na inny stół, ale zaraz potem pęsety i atlasy poszły w ruch i było całkiem ciekawie ;) Histologia to na razie jeden wielki kosmos, którego nie potrafimy zrozumieć, a na kolejnym seminarium czekają nas wejściówka i wyjściówka. W przyszłym tygodniu już sobie raczej nie pośpię do 9 ani razu, ale we wtorki i w piątki mam na 10, więc nie jest źle. Zapowiada się miły weekend w towarzystwie profesorów i innych doktorów (re)habilitowanych, którzy uraczyli  nas, biednych, nieumiejętnych studentów swoją wiedzą w jakże ciekawych książkach zawartą. A jeszcze jakieś porządki należałoby zrobić... 

Fakt, iż studentką jestem dotarł do mnie dziś w tramwaju, gdy ponury wzrok kontrolera kazał mi pokazać bilet i legitymację, a ja z przyzwyczajenia chciałam wyciągnąć legitymację szkolną.  Odebrałam jednak swoją kartę miejską, doładowałam ją i teraz mogę jeździć do woli, od jednego świtu do drugiego świtu, jeśli tylko znajdę czas. Bo nasz koleś od biofizyki, zachęcając nas dzisiaj do lektury jakiejś książki stwierdził, że znalezienie 1h wolnego czasu na naszym kierunku jest ciężkie, a jeśli już ktoś tę jedną godzinę znajdzie to niedobrze. W sensie, że wcale mu dobrze nie rokuje. To ciekawe, bo od wczoraj miałam względnie spokojny czas i nawet z nudów prasowałam! Można już więc chyba obstawiać, kiedy zakończę swoją przygodę ze studiami.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz