niedziela, 20 lipca 2014

i o tym, jak operowaliśmy tętniaka

Katedra Anatomii na Wymarzonej Uczelni słynie też z fakultetów. Co roku przeżywa wielkie oblężenie chętnych na zajęcia z preparatyki - mnie się nie udało, kliknęłam "zapisz się" jakieś 50s po wystartowaniu systemu, a już byłam w środku, daleko daleko za kreską kilku przyjętych ;) Z relacji znajomych mogę powiedzieć tylko, że preparatyka to bardzo żmudna praca wymagająca cierpliwości.

Kolejne są zajęcia chorób układu nerwowego, prowadzone - uwaga, uwaga: przez samego profesora we własnej osobie. To cykl kilku dwugodzinnych spotkań, na których dowiadywaliśmy się o anatomicznym podłożu chorób takich jak Alzheimer czy Parkinson bądź też krwotokach nad- i podtwardówkowych etc. Dobra powtórka z neuro, miejscami wychodząca trochę ponad program.

Ale to, o czym dzisiaj chciałam najwięcej napisać, to anatomia praktyczna. Fakultet składał się z kilku wykładów i czterech ćwiczeń, na których robiliśmy co tydzień coś innego. Gdzieś tutaj na blogu już opisywałam osłuchiwanie. Najpierw nawzajem sprawdzaliśmy sobie odgłosy jawne i stłumione podczas opukiwania, potem osłuchiwaliśmy fantomy. Gdybyśmy umieli dobrze je obsługiwać, moglibyśmy wysłuchać między innymi stenozę zastawki albo zapalenie płuc. Ostatecznie doszło do tego, że wymieszały nam się piloty do fantomów i każdy słyszał nie to, co chciał ;) Dlatego nasi wspaniali chłopcy posłużyli nam własnymi klatami. Zdecydowanie po tych jednych zajęciach nie jesteśmy mistrzami osłuchiwania, zabawa była jednak przednia.

Niezły ubaw był też na zajęciach z cewnikowania i badania per rectum. Mieliśmy do wyboru kilka prostat, które wkładaliśmy sobie nawzajem do fantomów i mieliśmy zgadnąć, czy stercz, który badamy jest prawidłowy, czy przerośnięty. Gorzej mieli ci, z krótkimi palcami ;) Cewnikowanie skończyło się jedną, wielką powodzią, dobrze że zamiast prawdziwego moczu mieliśmy wodę ;) Do wyboru były fantomy zarówno żeńskie jak i męskie, więc ambitni mogli spróbować podołać wyzwaniu pokonania dwóch zgięć cewki męskiej. Całe szczęście, że modele nie krzyczą, bo byłoby głośno, haha. U jednego zdiagnozowaliśmy nawet spodziectwo, bo po zacewnikowaniu z brzusznej części ciągle kapał "mocz". Biedny fantom...

Robiliśmy również otoskopię i oftalmoskopię. Nasze zacne modele ucha miały różne opcje błony bębenkowej do wymiany, więc na zasadzie podobnej do tej przy per rectum, robiliśmy sobie zagadki, czy to ucho jest zdrowe, czy może błona przekrwiona albo w ogóle doszło do całkowitej perforacji. Do wziernikowania dna oka posłużyły nam własne oczy, jako że to badanie mało inwazyjne a i efekt u żywego chyba lepszy.

Było również nakłucie lędźwiowe. Musieliśmy wybadać palpacyjnie ostatnie kręgi lędźwiowe i wymierzyć, w którą przestrzeń międzykręgową będziemy się wkłuwać (zaczynamy zawsze najniżej, nie wolno wkłuwać się powyżej L3! :) ).

No i wreszcie doszłam do tematu tytułowego, czyli operacji tętniaka t. kręgowej, w której "uczestniczyliśmy". W ramach tego właśnie fakultetu profesor-neurochirurg zaprosił nas do Centrum Magii i Iluzji. Najpierw na sali wykładowej opowiedział nam trochę o pacjencie i o tym, na czym całe przedstawienie będzie polegać itd. Potem zostawił nas w sali i udał się do sali operacyjnej, skąd mieliśmy od niego przekaz na żywo! Zobaczyliśmy całą salę, wszystkie urządzenia i przygotowanie pacjenta przez anestezjologów, klipsy, którymi zamyka się tętniaka i całą mozolną pracę, jaką trzeba wykonać zanim dostanie się do tętnicy patrząc przez specjalny mikroskop. W tym przypadku użycie wspomnianych klipsów nie było konieczne, profesor okleił tylko tętnicę specjalnym materiałem, który miał wzmocnić jej ściany. W trakcie operacji mogliśmy zadawać profesorowi pytania, a odpowiedzi jakie otrzymywaliśmy były wyczerpujące i często poparte anatomicznymi przykładami. Super było zobaczyć wreszcie to, co do tej pory widziało się tylko w atlasie - naczynia, nerwy czaszkowe, móżdżek... Po tym doświadczeniu większość moich znajomych nagle zdecydowała, że chce być neurochirurgiem ;)
Ja z taką decyzją jeszcze się wstrzymam, te zajęcia jednak bardzo mi się podobały, dodawały motywacji i świadomości tego, z czym w przyszłości będziemy mogli się zetknąć.



poniedziałek, 14 lipca 2014

anatomii część I

ANATOMIA
Przedmiot mega ciekawy, ale też i mega wymagający. Nie bez powodu został nazwany "kobyłą pierwszego roku". Rok nauki anatomii to tony książek, zeszytów i materiałów. To też miliony wspomnień z zajęć, które, nie ukrywam, często były ubarwiane żartami, nie tylko przez nas, ale też i asystentów. Chociaż były i takie, kiedy łzy stawały w oczach na myśl o ogromie materiału do wrycia, coraz mniejszej ilości czasu do kolokwium....  Dlatego anatomia zdecydowanie zasługuje nie na jeden, ale na kilka postów. 
Nie będzie po kolei, ale mam nadzieję, że będzie ciekawie i taka forma się Wam spodoba :) 
Dzisiaj coś, co na długo zostanie mi w pamięci, a mianowicie:

Dlaczego praktyk jest tak bardzo stresujący? Czyli SZPILKI na Wymarzonej Uczelni. 

Wyobraź sobie salę seminaryjną w prosektorium. Na jednej ze ścian przesuwane drzwi. Takie drzwi są też w kolejnych salach ćwiczeń. Za tymi drzwiami czekają preparaty: mokre, kości, rentgeny, TK... Nie wiesz co Cię czeka, póki nie przekroczysz tych pierwszych drzwi. A przekroczysz je dopiero na dźwięk budzika: "ti-di-di-dit - ti-di-di-dit". W pierwszej sali pozostaje reszta studentów, nerwowo starających rozwiązać sporne kwestie w mianownictwie bądź pisowni nazw: "segment płuca jest języczkowy czy językowaty....? a może językowy? po łacinie jest lingulare... czyli jak w końcu?". Kolejność jest alfabetyczna. Raz od początku, innym razem od końca. Asystent nagle wyczytuje Twoje imię. Dostajesz kartę z tabelką do wpisywania prawidłowych nazw w dwóch językach. Wybierasz stronę: "prawa czy lewa? Ostatnio szłam po prawej, ale nie poszło mi tak jak chciałam, może lewa będzie tym razem łatwiejsza?". Poprawiasz fartuch, czepek i zakładasz rękawiczki. Przestępując z nogi na nogę powtarzasz jak mantrę: "byle tylko nie zapomnieć o stronie jeśli dana struktura jest parzysta!". Jeszcze tylko kopnięcie na szczęście od kolegi, który stoi za Tobą. "ti-di-di-dit -  ti-di-di-dit" - drzwi się rozsuwają. Kolejny asystent wita Cię uśmiechem, podchodzisz do stanowiska - najpierw RTG. Początkowo nic nie widzisz, ręka drży Ci, nie wiesz co napisać. Podchodzisz bliżej, przyglądasz się... spokojnie. "OK, widzę, to przewód trzustkowy, mimo tego że na pierwszy rzut oka powiedziałabym, że to oskrzele". Kolejny preparat, o, łatwiejszy, zostaje Ci nawet chwilka czasu. Oddychasz głęboko, cały stres już z Ciebie zszedł. 
"ti-di-di-dit - ti-di-di-dit" - przechodzisz do następnego stanowiska. I tak przez pół godziny. 
To zdecydowanie najszybsze pół godziny, jakie miałam szanse przeżyć, zapewniam. 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Les vacances

Piszę już, piszę, że sesja dawno się skończyła, a ja zaraz po ostatnim egzaminie wyruszyłam w Polskę, stąd taka cisza tutaj na blogu. Te wakacje, mimo tego, że studenckie wakacje i tak są dłuższe niż szkolne, nie będą już takie same jak rok temu. Maturzyści, jak ja Wam zazdroszczę tych 4 m-cy ;) Gdy tak pomyśleć realnie, to 4 tygodnie, czyli praktycznie cały jeden miesiąc spędzę na praktykach. Słucham o nich opowieści od znajomych, którzy zaczynali na początku lipca, czytam Wasze historie na blogach i już się powoli nie mogę doczekać. Wybrałam sobie oddział wewnętrzny, tak jak radzili starsi koledzy i niektórzy asystenci. Mam nadzieję, że uda mi się dużo zobaczyć i dużo nauczyć. I że trafię na sympatyczne pielęgniarki - mogłyby to być te, z którymi rozmawiałam zanosząc dokumenty, haha. Także mój bielutki szpitalny uniform i para fartuszków czekają już w szafie - wyprane i wyprasowane, pachnące jeszcze nie szpitalem, a płynem do płukania, razem z gustownymi, białymi laczami. Dlatego za jakiś czas możecie spodziewać się również mojego sprawozdania ;)
Powoli zbieram się też do tego, żeby opisać cały rok, może tylko niektóre przedmioty, żeby przybliżyć uczelniane życie tym, którzy wybierają się od października na medyczny. Jeszcze pomyślę nad formą i coś sklecę. Jeśli macie jakieś pytania - pytajcie - wreszcie mam czas, żeby coś więcej poopowiadać.
Trzymajcie się ciepło, powodzenia w rekrutacji!