wtorek, 2 września 2014

Przychodzi student medycyny do lekarza....

Jest taki kawał o studentce lekarskiego,
która przychodzi do ginekologa po kolejną receptę na tabletki hormonalne.
Lekarz do niej: - No dobrze, a na czym Pani jest? 
Na co studentka: - Na medycynie. 

Ja może nie witam się z lekarzem słowami: "Dzień dobry, studiuję na kierunku lekarskim i boli mnie to i to.", ale czasem po prostu to samo wychodzi podczas... zbierania wywiadu ;) Dzisiaj trochę o tym, jak różnie na taką informację reagują lekarze.

1. Wizyta u rodzinnego:
- Panie doktorze, może skierowałby mnie pan na badania, jakoś osłabiona ostatnio jestem... może to przez studia, stres itp...
- A co pani studiuje?
- No.... lekarski.
- Ah... głupia! :D <wie przez co przeszedł :)>

2. Inny specjalista, wypisując receptę (pisze pesel):
- A pani to się chyba teraz na studia będzie wybierać?
- Tak, już na drugi rok.
- O, proszę, i na co?
- Lekarski.
- Ooooo :) Jaka specjalizacja? <umarłam>

3. Jeszcze inny specjalista:
- A czym się pani zajmuje, jaki jest pani tryb życia? Jest pani sportowcem?
- Nie, siedzę i się uczę, studiuję.
- A co pani studiuje?
- Lekarski.
- A co trzeba zrobić, żeby się dostać teraz?? Trzeba być olimpijczykiem?? <chyba miał córkę w liceum...>

4. Kolejny:
- Ma pani to i to. Studiuje pani medycynę, to sprawdzi sobie pani co to za schorzenie w bibliotece, albo wygoogluje. ( Google nie miało za dużo do powiedzenia...)

5. U jeszcze innego specjalisty dostałam raz nawet zniżkę za to, co studiuję. Jakoś tak dziwnym trafem za wizytę, na której sprawa się wydała zapłaciłam mniej niż za każdą wcześniejszą...

Różne są reakcje, różni są lekarze, bo zawsze pozostają ludźmi - czasem zbyt ciekawskimi, czasem empatycznymi i wyrozumiali. Całe szczęście nie choruję jakoś dużo i takich kwiatków w zanadrzu więcej chyba nie mam (a może jeszcze coś mi się przypomni?). A może Wy też mieliście podobne sytuacje?

9 komentarzy:

  1. Ja do lekarza w ogóle nie chodzę, unikam jak mogę, wychodzę z założenia, że katarki i kaszelki jak ciężkie by nie były, to same przejdą i przechodzą. xd Nie lubię leków. Numer 4 mnie rozbroił. xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I życzę Ci żebyś nigdy chodzić nie musiała! ;)

      Usuń
  2. Ja co prawda dopiero będę studiować medycynę, ale muszę przyznać, że od momentu napisania matury do teraz podczas każdej mojej wizyty u jakiegokolwiek lekarza pojawiał się ten nieszczęsny temat studiów. Najgłupsza sytuacja to była wizyta u ortopedy, do którego poszłam kompletnie nieogarnięta - bez rtg, bez mózgu chyba też, bo na co drugie pytanie odpowiadałam "nie wiem" :D. Szanowny dr hab. nie okazał w stosunku do mnie choćby krzty sympatii, gadał coś jakby sam do siebie pod nosem, aż w końcu zapytał.
    - A ty uczysz się czy coś?
    - W tym roku idę na studia.
    - O, proszę (ta nieogarnięta persona idzie na studia :D). A jakie?
    - (żeby tylko można było zapaść się pod ziemię...) Ymm, na kierunek...ee, lekarski.
    - (uniesienie brwi) Na medycynę? O, proszę! I dostałaś się?
    - Nooo.
    - A to ja nic ci już nie będę tłumaczył, sama sobie wyszukasz porad w źródłach ogólnodostępnych, no i na studiach też się czegoś pewnie na ten temat dowiesz.
    Hah, swoją drogą ciekawe podejście - podobnie jak w Twoim 4. przypadku - pacjentka studiuje medycynę = jest zdolna do samodzielnego wyszukania informacji :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, chyba byłyśmy u tego samego lekarza! ;)) mi też się czasem zdarza zupełnie nie ogarniać na wizytach, szczególnie jak lekarz zamiast mnie wysłuchać i spojrzeć na mnie zajety jest wpisywaniem moich danych do komputera.... zawsze jak wychodzę to sobie jeszcze coś przypomnę ;D

      Usuń
  3. Ja się nie przyznaAle jak już się przyznałam, to miałam wizytę za free ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś powiedziałam, że studiuję chemię, żeby miec święty spokój. A dr: to ile trwają studia z chemii? jakie macie przedmioty?

    w mojej poradni, do której chodziłam jako dziecko, po prostu każą mi wybrac leki, jakie chcę dostać, jaką diagnozę sobie stawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, może jeszcze historię Ci dadzą do wypełnienia i niech jeszcze tylko pieczątkę na recepcie postawią, lenie jedne :)
      A pani dr widocznie bardzo sympatyczna i rozmowna ;)

      Usuń
  5. Zabawny wpis i ciekawe historie, trzeba przyznać. Masz rację, to samo wychodzi przeważnie i nie ma sensu się z tym kryć, co się studiuje :)

    OdpowiedzUsuń