czwartek, 30 kwietnia 2015

Od koła do koła

Nawet nie wiem jak zacząć po ponad dwóch miesiącach nie-pisania. Nie ma sensu opisywanie wszystkiego po kolei. Studia stały się dla mnie już mało fascynującą codziennością. Mało fascynującą z rodzaju fascynacji typu: "Wow! Medycyna! Wow! Biały fartuch! Stetoskop, wow!" (choć takich na pierwszym roku wcale nie było jakoś specjalnie więcej), bo fascynacje jakimiś ciekawymi zdarzeniami, faktami, odkryciami, własnościami, procesami zdarzają się, i to całkiem często. Co prawda często nie są to rzeczy, które akurat w danej chwili powinny mnie zainteresować, a takimi są na przykład reakcje syntezy hormonów sterydowych strukturalnie, choć nie powiem - wystarczy się dobrze nastawić, czasem wypić coś odpowiedniego i rysowanie wzorków może się nawet spodobać - do tego stopnia, że po kolokwium odczuwa się swego rodzaju... pustkę - no bo jak to: nauczyłam się, właśnie zaczęło mi się to nawet podobać, a teraz mam znów uczyć się jakiś kosmicznych niezrozumiałych jeszcze rzeczy? Nie jest to jednak pustka na tyle głęboka, żeby nie celebrować odpowiednio dnia pokolokwialnego. A to wręcz uwielbiam! O ile przed kołem dzień polega głównie na nauce, z przerwami na potrzeby fizjologiczne i ewentualne przewietrzenie neuronów, kiedy to o przemijającym czasie informuje głównie poziom jasności w pokoju, a ten czas przemija jak na złość za szybko i jest go stale za mało, to w dzień pokolokwialny czasu jest aż nadto. Nigdy nie robię tyle, ile w takie właśnie dni. Najpierw trzeba sprzątnąć wszystkie walające się wszędzie notatki, książki, zeszyty, potem sprzątnąć mieszkanie, przy okazji puścić na cały regulator muzykę i umilić sąsiadom dzień swoim śpiewem (brak epitetu oznacza, że ocenę zostawiam im [sąsiadom]), ugotować wreszcie dobry obiad, upiec ciasto, pójść na zakupy, łazić 3h po galerii nawet ostatecznie nic nie kupując, przejrzeć zaległe internety, doczytać kilka kolejnych rozdziałów książki, obejrzeć zaległe odcinki seriali, albo jakiś film, na który się ma ochotę od dłuższego czasu, pobiegać, poćwiczyć, a po tym wszystkim pójść na imprezę, bawić się do rana i nie czuć nawet zmęczenia. Potem wyspać się porządnie i cykl zaczyna się od nowa. W kółko "od koła do koła" ;).

9 komentarzy:

  1. No nareszcie wróciłaś! Już myślałem, że na dobre zarzucisz blogowanie! :)

    Ooo, doskonale znam takie dni i uwielbiam je tak samo albo nawet jeszcze bardziej. Po ciężkim kole docenia się każdą minutę. Ale to i tak już nie to samo co na pierwszym roku..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak mi miło! Spokojnie, niczego nie rzucam ;)

      Jest zdecydowanie inaczej niż na pierwszym roku, ale wg mnie zdecydowanie na plus ;)

      Usuń
    2. świetny blog,natchniony...kiedy czas na pisanie tego??? Byłem na farmacji-ehh,żal zarzucenia,braku energii,może to inne psychiczne podłoża były...??/

      Usuń
    3. Dziękuję! Czas jest, nie jest tak źle ;) Może po prostu to nie było to? Choć brak energii też robi swoje. Nie martw się, powodzenia!

      Usuń
  2. Masz zdrowie. :P Ja po kole trochę polatam, ale szybko padam niczym pies Pluto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba dlatego, że ja niezależnie od tego co mnie czeka mam jeden priorytet: wyspać się. Nie potrafię cisnąć w nocy przed jakimś zaliczeniem, to i siły są ;)

      Usuń
  3. Właśnie przeczytałam całego bloga i teraz jestem zawiedziona. Nawet bardzo, ponieważ już nie piszesz a bardzo przyjemnie się Ciebie czyta :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi miło! :) Nie piszę, bo moja sesja jeszcze trwa, więc do przeczytania wkrótce! :)

      Usuń
  4. Ja również wyznaje zasadę, że sen to priorytet. Nie ma nic gorszego niż, ciągłe niewyspanie i zmęczenie. Tym bardziej, że na tak ciężkich studiach, dobra kondycja psychiczna bardzo pomaga w organizacji czasu i nauce. Życzę powodzenia w dalszym studiowaniu.

    OdpowiedzUsuń