środa, 10 września 2014
Medyk, dziecko i objaw Babinskiego
Jako, że wakacje wypadałoby trochę też w domu spędzić, raz na jakiś czas przypada mi rola niani dla rocznego już prawie malucha. Wygłupiamy się, skaczemy, uczymy się chodzić, podpierając o to, co tylko pod ręką no i smakujemy wszystko, co dostanie się w nasze małe rączki. Ale najbardziej lubimy bawić się w objaw Babińskiego. Po podrażnieniu dolno-bocznej powierzni stopy (u nas doskolnale sprawdza się do tego paznokieć! ;)), paluch ustawia się w zgięciu grzbietowym. Odruch ten jest fizjologiczny u dzieci do 2 lat, w pozostałych przypadkach może świadczyć o uszkodzeniu drogi korowo-rdzeniowej. Maluch się cieszy, ja też się cieszę - dobrze znaleźć potwierdzenie tego, co powiedziano na wykładzie w praktyce. I tak nam mija czas. Wakacje, proszę nie kończcie się...
wtorek, 2 września 2014
Przychodzi student medycyny do lekarza....
Jest taki kawał o studentce lekarskiego,
która przychodzi do ginekologa po kolejną receptę na tabletki hormonalne.
Lekarz do niej: - No dobrze, a na czym Pani jest?
Na co studentka: - Na medycynie.
Ja może nie witam się z lekarzem słowami: "Dzień dobry, studiuję na kierunku lekarskim i boli mnie to i to.", ale czasem po prostu to samo wychodzi podczas... zbierania wywiadu ;) Dzisiaj trochę o tym, jak różnie na taką informację reagują lekarze.
1. Wizyta u rodzinnego:
- Panie doktorze, może skierowałby mnie pan na badania, jakoś osłabiona ostatnio jestem... może to przez studia, stres itp...
- A co pani studiuje?
- No.... lekarski.
- Ah... głupia! :D <wie przez co przeszedł :)>
2. Inny specjalista, wypisując receptę (pisze pesel):
- A pani to się chyba teraz na studia będzie wybierać?
- Tak, już na drugi rok.
- O, proszę, i na co?
- Lekarski.
- Ooooo :) Jaka specjalizacja? <umarłam>
3. Jeszcze inny specjalista:
- A czym się pani zajmuje, jaki jest pani tryb życia? Jest pani sportowcem?
- Nie, siedzę i się uczę, studiuję.
- A co pani studiuje?
- Lekarski.
- A co trzeba zrobić, żeby się dostać teraz?? Trzeba być olimpijczykiem?? <chyba miał córkę w liceum...>
4. Kolejny:
- Ma pani to i to. Studiuje pani medycynę, to sprawdzi sobie pani co to za schorzenie w bibliotece, albo wygoogluje. ( Google nie miało za dużo do powiedzenia...)
5. U jeszcze innego specjalisty dostałam raz nawet zniżkę za to, co studiuję. Jakoś tak dziwnym trafem za wizytę, na której sprawa się wydała zapłaciłam mniej niż za każdą wcześniejszą...
Różne są reakcje, różni są lekarze, bo zawsze pozostają ludźmi - czasem zbyt ciekawskimi, czasem empatycznymi i wyrozumiali. Całe szczęście nie choruję jakoś dużo i takich kwiatków w zanadrzu więcej chyba nie mam (a może jeszcze coś mi się przypomni?). A może Wy też mieliście podobne sytuacje?
która przychodzi do ginekologa po kolejną receptę na tabletki hormonalne.
Lekarz do niej: - No dobrze, a na czym Pani jest?
Na co studentka: - Na medycynie.
Ja może nie witam się z lekarzem słowami: "Dzień dobry, studiuję na kierunku lekarskim i boli mnie to i to.", ale czasem po prostu to samo wychodzi podczas... zbierania wywiadu ;) Dzisiaj trochę o tym, jak różnie na taką informację reagują lekarze.
1. Wizyta u rodzinnego:
- Panie doktorze, może skierowałby mnie pan na badania, jakoś osłabiona ostatnio jestem... może to przez studia, stres itp...
- A co pani studiuje?
- No.... lekarski.
- Ah... głupia! :D <wie przez co przeszedł :)>
2. Inny specjalista, wypisując receptę (pisze pesel):
- A pani to się chyba teraz na studia będzie wybierać?
- Tak, już na drugi rok.
- O, proszę, i na co?
- Lekarski.
- Ooooo :) Jaka specjalizacja? <umarłam>
3. Jeszcze inny specjalista:
- A czym się pani zajmuje, jaki jest pani tryb życia? Jest pani sportowcem?
- Nie, siedzę i się uczę, studiuję.
- A co pani studiuje?
- Lekarski.
- A co trzeba zrobić, żeby się dostać teraz?? Trzeba być olimpijczykiem?? <chyba miał córkę w liceum...>
4. Kolejny:
- Ma pani to i to. Studiuje pani medycynę, to sprawdzi sobie pani co to za schorzenie w bibliotece, albo wygoogluje. ( Google nie miało za dużo do powiedzenia...)
5. U jeszcze innego specjalisty dostałam raz nawet zniżkę za to, co studiuję. Jakoś tak dziwnym trafem za wizytę, na której sprawa się wydała zapłaciłam mniej niż za każdą wcześniejszą...
Różne są reakcje, różni są lekarze, bo zawsze pozostają ludźmi - czasem zbyt ciekawskimi, czasem empatycznymi i wyrozumiali. Całe szczęście nie choruję jakoś dużo i takich kwiatków w zanadrzu więcej chyba nie mam (a może jeszcze coś mi się przypomni?). A może Wy też mieliście podobne sytuacje?
Subskrybuj:
Posty (Atom)