Moje małe dzieci trochę podrosły, usamodzielniły się, wyszły do ludzi (przedszkola) i tu generalnie pojawiają się prawie same pozytywy, poza jednym: nie mają czasu, bądź po prostu im się nie chce myć rąk. A w takim przedszkolu, gdzie spotykają się same takie leniwe i niedojrzałe 5/6-latki robactwo ma najlepsze warunki do rozwoju. Samodzielne korzystanie z toalety, potem niedokładne bądź zupełne nieumycie rąk, a następnie beztroskie zabawy i wkładanie paluchów do buzi i jajeczka mogą zacząć rozwijać się w małych brzuszkach.
O owsicę mi chodzi naturalnie ;) aale! Co tam owsik, taki mały - prawie go nie widać, a jak zaswędzi to się dzieciak podrapie i po problemie. Małolata nie byłaby więc sobą, gdyby ten problem pozostawiła samemu sobie. Wspaniałomyślnie przejrzałam prezentacje z parazytologii z 2 roku i znalazłam pamiętny obrazek gistnicy (coby nie burzyć estetyki bloga zainteresowanych odslyłam tutaj i tu).
Trochę się przeliczyłam myśląc, że powtórzę sukces próchnicy, kiedy po pokazaniu zdjęcia wyżartych przez nią zebów mały K. chciał myć zęby po każdym posiłku. Odpowiedzią jaką dostałam tym razem był śmiech i komentarz "makaron z du*y".
Nad myciem rąk jeszcze pracujemy i jest coraz lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz