Nawet nie musiałam marzyć o białych świętach! Wystarczyło ponarzekać w ostatnim poście i tak oto mogłam popijać nie jedną świąteczną herbatkę patrząc na sypiący za oknem śnieg i grzejąc stópki przy kominku. To były święta!
A styczeń powitał mnie wichurami, sztormami, deszczem do tego stopnia, że jeszcze nie przywitałam się ze swoim morzem. Z nowym kalendarzem też się miło nie zaprzyjaźniłam, bo terminy nadchodzących kolokwiów i egzaminów nie są czymś, co lubię sobie zapisywać. Na pocieszenie: za niedługo się do wszystkiego i tak przyzwyczaimy od nowa. A za rok znów będziemy coś kończyć i coś postanawiać. Takie trochę błędne koło. Ale nie prowadzi do nikąd, na pewno. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! :)
Mimo, że zimy nie lubię, to zdjęcie przeurocze.
OdpowiedzUsuń"za niedługo się do wszystkiego i tak przyzwyczaimy od nowa." - święta prawda.
Szczęśliwego Nowego Roku! :)
Bardzo lubie zime, ale niestety w tym roku miałam ją może przez 2-3 dni.W lutym jadę w góry i może wtedy naciesze się śniegiem. Zazdroszcze Ci bardzo.
OdpowiedzUsuńA ja zazdroszczę Ci gór, bo sama też chcialabym w góry ;) Zima sie jeszcze nie kończy, mam nadzieje, ze co jeszcze spadnie...
OdpowiedzUsuńCzekamy na noworocznego posta! :)
OdpowiedzUsuń