Od połowy tygodnia, no... może gdzieś tak od czwartku, Mama zadręczała mnie pytaniami o pocztę. "Sprawdzałaś dziś skrzynkę? Chyba rachunki powinny na dniach przyjść...". Trochę mnie to dziwiło, bo przecież wszystkie racunki płacę przez internet i jedyne co znajduję w skrzynce na listy to gazetki reklamowe, z często już niekatualnymi ofertami (tak rzadko sobie o poczcie przypominam...). I tak przez cały tydzień lekkodusznie odkładam sprawdzenie poczty na później, aż wreszcie kolejna rozmowa z Mamą:
- No i jak, pocztę sprawdzałaś?
- A co, wysłałaś mi maila?
- Do skrzynki na listy czy zaglądałaś?
- Tak, tydzień temu, pewnie nic nowego jeszcze nie ma.
- Rusz się już wreszcie i sprawdź te listy, bo inaczej Mikołaj do ciebie w tym roku nie przyjdzie! Jeszcze Ci pocztę przed nosem zamkną!
I tak oto zaliczyłam mikołajkowy wyścig po paczkę. Chyba trochę nie tak ta niespodzianka miała wyglądać, nie spodziewałam się jednak, że byłam na tyle grzeczna ;) I znowu muszę odłożyć na później dietę bez słodkości, a przydałaby się ona powoli, bo ludzie zaczynają kojarzyć mnie z czekoladą...
Ale fajna niespodzianka! Dietę zostaw na późniejsze lata, czekolada warta grzechu.
OdpowiedzUsuńDla mnie Mikołaj kojarzy się tylko z płaceniem rachunków.
OdpowiedzUsuń