sobota, 17 sierpnia 2013
Szukam inspiracji
Pewnego dnia, siedząc sobie gdzieś wśród zieleni w promieniach popołudniowego słońca naszła mnie refleksja. Banalna, ale też trochę szokująca. Pomyślałam sobie, gdzie się znajdę i kim będę za parę lat. Za 6. Ale nawet za dwa miesiące nie mogę sobie wyobrazić siebie, swojego uśmiechu, włosów. Nigdy o tym nie myślałam, był jakiś cel i do niego się dążyło. A teraz, w te wakacje, cel nie gra żadnej roli. W ogóle się o tym nie myśli. Wychodzę na zewnątrz, siadam na tarasie, wiatr trochę za mocno muska mnie po twarzy. Słucham, popijając herbatę, jak w oddali już od rana pracują jakieś maszyny i patrzę jak moja ulubiona łąka pod lasem zamienia się w pole uprawne. I wcale mnie to nie dotyczy. Gdzie, jak nie tu można poczuć prawdziwą wolność? Eh, jak mi będzie tego brakowało od października... [...]
To napisałam 7 lat temu. Brakowało mi tego wszystkiego przez całe 6 lat studiów: tego spokoju, powietrza, słońca i zapachu spoconej od niego skóry muskanej wiatrem, wolności, ciszy, piania koguta o poranku (w zamian dostałam gruchanie gołębi na balkonie), ciepła rodzinnego, rozmów, ognisk, jedzonka, warzyw, owoców, lasu, żniw, rosy, mgieł, świeżego zapachu po burzy... Mam to wszystko z powrotem od ostatniego roku. Mam swoje stare oczy w naturalnych oprawkach, na których odcisnęło się już niemal ćwierć wieku. Mam swój wyczekany uśmiech i innego nawet nie próbuję sobie wyobrażać. Mam te same włosy, choć już inaczej się układają. W nocy wychodzę na zewnątrz w piżamie i z kubkiem herbaty oglądam perseidy na rozgwieżdżonym niebie. Uczę się siebie, choć prawie wcale się nie zmieniłam. Bliscy czasem patrzą na mnie, roześmianą, wygłupiającą się, mówiąc "I to jest pani doktor z wyższym wykształceniem...". Tak, to ja. Naturalna. Swobodna. Kiedy trzeba, stanowcza. Pomocna. Empatyczna. Uczę się odpowiedzialności: za siebie, za tych, których kocham, za moich pacjentów. Uczę się dorosłości i samodzielności. Choć jeszcze ciągle potrzebuję pomocy - sama też pomagam. I jestem wdzięczna. Choć ostatnie pół roku było bardzo ciężkie (myślę że dla wszystkich) jestem bardzo wdzięczna za podjęte DOBRE DECYZJE. Za to, że ta cała trudna sytuacja skonfrontowała nas z tym, co naprawdę ważne i zmusiła niejako do przemyślenia wielu rzeczy i przewartościowania swojego życia. Tak mi dobrze :)