Połowa sesji za mną. W poniedziałek - praktyczny z anatomii. Poszłam za radą kolegów z 2. roku i starałam się zbytnio nie denerwować. Było ciężko, bo praktyk z anaty jest mega stresujący, szczerze przyznam, że nie wiem czy jest coś bardziej stresującego, haha ;) i wiecie co? UDAŁO SIĘ! I takim trafem poniedziałkowy wieczór minął na opijaniu połowicznego, anatomicznego szczęścia.
Teoria była w środę. Było całkiem miło, stres na pewno mniejszy niż na szpilkach... i wiecie co? Też się udało! Do tej pory nie wierzę, że będę mogła sprzedać wszystkie książki i materiały, i już więcej do nich nie zaglądać. Nie żebym nie lubiła anatomii. Różnie mi szła jej nauka, ale muszę przyznać, że katedra anatomii jest wbrew pozorom jedną z tych najbardziej człowieczych. Zapewniła nam trochę więcej medycyny w medycynie I roku, okazywała zrozumienie, życzyła powodzenia i wspierała na duchu. Smutno mi trochę, jak sobie pomyślę, że w najbliższym czasie nie będę trzymała pęsęty w dłoniach i oczy mi nie będą łzawić od formaliny... ;)
Za niecałe 2tyg. histologia, sesja się jeszcze nie kończy. Wszystkim przed egzaminami życzę powodzenia, tym, co już coś zaliczyli gratuluję z całego serca! Mam nadzieję, że kolejny mój post będzie tak samo radosny jak ten i że na moich ulubionych blogach też się będą pojawiać tylko optymistyczne wpisy ;)
Trzymam za nas mocno kciuki!
Trzymam za nas mocno kciuki!